Czytacz pisze 04

Utworzono dnia 03.08.2022

"Dobra książka to rodzaj alkoholu -

                                                        też idzie do głowy"

                                                                                                       Magdalena Samozwaniec

            Każdy z nas, czytających, ma swój ulubiony rodzaj lub gatunek literacki - epika, liryka, dramat, a wśród nich romanse, książki historyczne, przygodowe i podróżnicze, biografie. Batalistyczne i opisujące wielkie wojny. Czytamy też baśnie i legendy. Są tacy, jak ja, którzy lubią zaglądnąć do kronik i porównać z tym co pisarz stworzył.

            Przeczytałem książkę, ba! - dzieło, po którym nie powinienem już nic więcej czytać. Wszystko, a nawet więcej w tym OPUS MAGNUM jest zawarte: więcej niż 2500 stron, ponad 270 rozdziałów... Galeria postaci: od dolin społecznych jak zbójcy, złodzieje, oszuści, poprzez ludzi biednych i bogatych, kmieci, rzemieślników i budowniczych, aż po rycerstwo i dwór książęcy nawet cesarski.  

            Ta książka to "Bolesław Chrobry" autorstwa Antoniego Gołubiewa. Długo przymierzałem się do jej przeczytania. Główną trudność stanowi język, którym autor się posługuje - to staropolszczyzna.  Ciężko jest "wbić się" w ten teks, ale daję słowo, że po kilkudziesięciu stronach czyta się już gładko.

            Wszystkie warstwy społeczne splatają się, ze sobą i można prześledzić jak z dzikiego, puszczańskiego kraju rodzi się po wielu zmaganiach potężne księstwo.

            Wytrwale i cierpliwie wzrasta po to aby w XI-wiecznej Europie stanowić słowiańskie mocarstwo.

            Autor genialnie połączył gatunki i rodzaje literackie, a każdy z rozdziałów może być gotowym scenariuszem serialu. Opisane batalie zachwycają, walki wręcz rodem z "Pieśni o Rolandzie". Gdy szczęk mieczy ucichnie zajrzymy do chat - tych biednych i bogatych, dowiemy się o troskach ich mieszkańców. Mamy też sceny rodem z książek Jacka Londona - kopalnia srebra, pognębienie człowieka, dosłownie wdeptanie go w ziemię. Także podróż w zawierusze zimowej. Później,  niby tak niechcący znajduję się ponownie w jakiejś, wśród puszczy wyrosłej, chałupie, gdzie matka opowiada dzieciom baśnie: bajaj matulu - mówią otroki. I zaraz po bajaniu: knowania, walki, wielka miłość i zdrada, potem sądy i wyroki... dużo by można wymieniać. Jest tam spory rozdział dotyczący rozprawy, gdzie Chrobry ma rozstrzygnąć o ścięciu głowy oskarżonemu - nie mogę więcej zdradzić, tylko dodam, że o takim sposobie sądzenia nigdy nie czytałem.

            Wśród całej tej rozproszonej po kniejach i polanach słowiańskiej ludności nagle pojawia się moja ulubiona Świętosława. Nie obeszło się w powieści bez Wikingów, a także o zdobyciu przez Bolesława Jomsborga.

            Jeżeli ktoś  z Was, Czytelniczki i Czytelnicy zdecyduje się zmierzyć z tym dziełem, to ma zagwarantowane pół roku z literaturą najwyższego lotu. Rekomenduję!

                                                                        Czytacz