CZYTACZ PISZE 12A

Utworzono dnia 10.02.2023

 

1. Gdy coś ma się nie udać, to się nie uda.

2. Tam, gdzie nie ma nic do zepsucia, zawsze znajdzie się ktoś, kto coś zepsuje.

Z KSIĘGI "PRAWA MURPHY'EGO"

 Jeśli zapytacie: dlaczego 12A? Odpowiadam. Każdy ma swoje fobie a jedną z moich jest TRISKAIDEKAPHOBIA, tzn. strach przed liczbą trzynaście, a w szczególności, gdy kalendarz wskazuję tę liczbę w piątek.

To wcale nie jest śmieszne. Przesąd tej jest "kultywowany" w krajach anglosaskich, francuskojęzycznych, w Skandynawii i w wielu innych nacjach, a także w moim domu.

Genealogii tego fenomenu można szukać już w starożytności (Mity greckie), następnie na przełomie er (Nowy Testament), potem w średniowieczu (13.10.1307 - piątek) - aresztowanie templariuszy przez króla Filipa IV i spalenie na stosie mistrza zakonu Jacquesa de Molay.   W trakcie epilogu auto-da-fѐ z płonącego stosu mistrz przeklął władcę i papieża Klemensa V, życząc im śmierci, i którzy po kilku miesiącach zmarli (patrz: Maurice Druon "Król z żelaza"). Współcześnie zaś, trzynastka powiązana była z katastrofą promu "Jan Heweliusz". Wyruszył w rejs 13 stycznia 1993 o godz. 23.25.

Pływałem na statkach przez dwanaście lat z tak porządnymi kapitanami, że żaden z nich nie wypłynął z portu trzynastego dnia miesiąca. I razu jednego, gdy dowództwo portu Concepcion (Chile) zaplanowało wyruszenie (miało to być w dniu 13 listopada 1985 roku o godzinie 17) nasz kapitan wspólnie z głównym mechanikiem "spowodowali" awarię silnika.  Wyruszyliśmy po północy (14.11.85). "Awaria" została wpisana do Dziennika Pokładowego.

W niektórych krajach - szczególnie w Wlk. Brytanii- owa przeklęta trzynastka została tak zignorowana, że np. w windach nie ma przycisku piętra nr 13, jest 12, a potem 14.

Spędziłem jedną noc w hotelu Airport Anchorage Inn (Alaska) w oczekiwaniu na lot do Warszawy. Zdziwiony byłem szukając mojego pokoju numer 15, idąc korytarzem patrzyłem na drzwi: były numery 11, 12, 12A, 14-i mój 15. Powyższe dywagacje to tylko kilka z naprawdę wielu przykładów - feralnej?, straszliwej? -trzynastki. Nie jestem numerologiem  ani fatalistą, jednak bardziej lubię siódemkę niż trzynastkę.

 Do tej przeklętej liczby nawiązują literatura i film. Czytając dzieła lub oglądając film wiem, że oprócz wywoływania strachu, kończą się z zasady happy endem i czarny charakter zostaje unicestwiony, a szereg apokaliptycznych scen znajduje proste wytłumaczenie. Przecież horror ma za zadanie przestraszyć, a potem pogłaskać czytającego lub oglądającego.

Jako jeden z dziwolągów (wiem, że nie jestem unikatem) prowadzę na własny użytek spis przeczytanych książek. W moim kajecie, w tym roku, pod numerem 12 jest wyciskacz łez - "Ostatnia piosenka" Nicholasa Sparksa. (Film można obejrzeć na CDA) W treści niby nic się nie dzieje, po to, aby w końcu rzucić w oczy czytającemu tyle smutku, że ... ach, co tu napisać, trzeba to przeżyć.

Natomiast na pozycji - no właśnie - 12A znajduje się coś takiego, co przy czytaniu powoduje nie tylko "gęsią skórkę". Gdy chłonąłem treść, byłem spocony, potem zszokowany i brakowało mi z wrażenia oddechu.  Myślałem: niech już ten dramat skończy się! no nie mogę już! A tu jeszcze dokręcanie śruby. Magiel. Czułem się torturowany psychicznie. Umysł podpowiadał mi, że to może zdarzyć się każdemu. Książka, jakby skaleczyła mój mózg. Uprzedzam: horror jest pikusiem w porównaniu z utworem "11 godzin" (bo tyle trwa akcja) autorstwa Paulliny Simons.

UPRZEDZIŁ I NAPISAŁ CZYTACZ

Pomysłodawcą i sponsorem powyższego tekstu jest PATYCZEX z BIEREK. Spółka za Grosz Odpowiedzialności (ZGO) - jedyny na świecie producent kijów z jednym końcem.