CZYTACZ PISZE 18
-Lepiej bądź ostrożny- powiedziała babcia.
Miłość do czytania bywa bardzo zaraźliwa.
BAŚNIOBÓR
W czasie remontu (którego podjęli się wytrawni filateliści, specjalizujący się wyszukiwaniem i neutralizowaniem uszkodzonych znaczków w moich klaserach, w ich nomenklaturze zwanych kancerami), z powodu chaosu nie miałem okazji poczytać „wybitnych dzieł”. Dopóki nie usunęli tych pokancerowanych walorów pocztowych z kolekcji nudziłem się i wtedy przyszło:
WSPOMNIENIE
W mojej rodzinie wszyscy czytali. Jak sięgam pamięcią, w naszej rodzinie czytali wszyscy. Każdy coś, na swój sposób. Podziwiałem ich i także chciałem czytać. Mój młodszy brat opanował to szybciej niż ja, więc postanowiłem przegonić go. I udało mi się to tylko dlatego, że zacząłem czytać bajki i baśnie, które tak mnie zauroczyły, że nic, tylko Anderseny, bracia Grimm, Leśmiany, Porazińskie, Konopnickie… Czytaliśmy z bratem na wyścigi – ja swoje bajdy, a on Balzaki, Flauberty, Hugo, Dickensy… Aż pewnego razu powiedziałem do brata, że zostanę pisarzem. – I co – spytał – bajki będziesz pisał? Po pewnym czasie naskarżył do Mamy, że tylko bajdurzenia czytam. – A mówił, że pisarzem chce być, hue, hue … -Ale tworzenie bajek to też pisarstwo – odparła Mama – niech czyta. Cóż, tak mi zostało … (koniec wspomnienia).
Tymczasem brat został pisarzem a ja … emerytowanym czytaczem bajek, baśni, klechd, podań i innych dziwolągów wychodzących spod pióra pisarzy. I tak koło się zamknęło. Stwierdziłem, że przebywanie w wyimaginowanym świecie jest swego rodzaju terapią i odskocznią od codziennych trosk i zmagań z popapraną rzeczywistością.
Unikając zdziwionych spojrzeń Pań Bibliotekarek, buszowałem w dziale literatury dziecięcej i z rumieńcami na policzkach wyszedłem z Biblioteki z pięcioma tomami „Baśnioboru”. Napisał to Brandon Mull, i chwała mu za to co popełnił!
Dotychczas z baśniami to było tak, że jak chciało się poczytać o wróżkach, była to jedna lub kilka historyjek; o skrzatach-to samo; także o mitach golemach, smokach i innych stworzeniach. Wszystkie te istoty egzystowały w osobnych książkach. Natomiast Brandon Mull stworzył cos w rodzaju kompendium wiedzy, taki bestiariusz o wszystkich dobrych, złych, mrocznych i najbardziej odrażających istotach istniejących na kartach różnych książek. Nawet wymyślił inne monstra i powołał do życia w swej książce (na przykład pocieszne nypsiki).
Ta wielka baśń jest tak naszpikowana przygodami, zmienną akcją, gonitwami i walkami, że można zasapać się czytając. Wszystko jest na krawędzi życia i śmierci, płaczu i śmiechu, trwogi i ulgi po karkołomnych przeżyciach.
Dodatkowo każdy tom okraszony jest dydaktycznymi pytaniami do dyskusji, sugerującymi, że świat baśni odzwierciedla nasze życie.
Ach, chciałoby się, aby podobnych historii było jeszcze więcej …
NAPISAŁ CZYTACZ
