CZYTACZ PISZE 23
Kiedy masz wątpliwości, idź do biblioteki.
Joanne K.Rowling
EPIZOD 1
Poczekalnia. Często z różnych powodów odwiedzam ją i czekam. Na swój użytek nazywam to miejsce poczytalnią. Zawsze, gdy mam gdzieś czekać biorę ze sobą książkę i czekając czytam.
Wszedłszy do jednej takiej poczytalni zanumerkowałem się i rozglądnąłem po sali szukając wolnego krzesła. Sporo było tutaj dziobaków, no tych co notorycznie bębnią kciukami w ekranik, ale…na jednym krzesełku siedzi dziewczę. Rudowłose. I czyta książkę! A obok wolne miejsce. Podszedłem. -Można? – Rdzawa główka spojrzała na mnie mieniąc się plejadą piegów, i miałem wrażenie, że w zielonych oczach czai się łezka.
- Proszę, jest wolne.
- Panienka też na badania?-spytałem wyjmując z torby swoją książkę.
- Zrobili i już wlewkę kontrastu i muszę czekać dwie godziny, a potem scyntygrafia…
- Czyli jedziemy na jednym wózku. Także będą mi to robić. Widzę, że panienka woli czytać a nie dziobać w ekran. Można wiedzieć co to za książka?
- Och, kończę już i płakać mi się chce…
- Widzę.
- … to jest „Gwiazd naszych wina” Johna Greena – zamyśliła się. – Smutna – dokończyła.
- Znam tę książkę i szczerze mówiąc zryła mi mózg. Bardzo odważnie autor podchodzi do tematu …raka. Mam nadzieję, że u panienki…
- Zuzia mam na imię. A pan?
- Mów mi czytacz.
- To pan?!
- Tak. Mam nadzieję, że u ciebie to tylko testy.
- Niestety, leukemia.
- A mnie za dwa tygodnie czeka operacja. Ale, ale, wróćmy do bohaterów „Gwiazd naszych …” Hazel i Augustusa. Zauważyłaś, że oni nie przejmują się swoimi chorobami?
- No właśnie, rozmawiają tak, jakby nic się nie działo z ich organizmami. Ich dialogi są wspaniałe. Niby mówią o śmiertelnych chorobach, a po chwili sypią żartami na ten temat. Wygląda to jak autoterapia. A ta wycieczka do Amsterdamu jest dla nich jakby frajdą. Po przeczytaniu książki, napisanej przez Holendra, w której jakby brak zakończenia, decydują się na tę eskapadę i chcą dowiedzieć się od pisarza co będzie dalej.
- Także zastanawiałem się nad tym epizodem w książce Greena. Pisarzem okazał się notoryczny pijaczek. Z nieznanych powodów pozostawił treść swojej książki w zawieszeniu. Odebrałem to jako synonim tego co stanie się z bohaterami „Gwiazd …”. Nikt nie wie, co czai się za zakrętem.
- Tak samo kojarzę – rzekła Zuzia – mam „szacun” dla Johna Greena, że zdecydował się napisać wprost jak żyje się ze śmiertelną chorobą. Przecież oni nie mogą myśleć o przyszłości, o marzeniach, które chcieliby spełnić, nie wiedzą ile dni im zostało do mety, a mimo to nie panikują, chcą …
- Właśnie – przerwałem jej – im chodzi o to, że chcą w krótkim, jaki im pozostał czasie, przeżyć jak najwięcej, żyć teraźniejszością, mimo presji okrucieństwa jaką dostali od życia. Mnie historia tych dwojga młodych, zakochanych w sobie postaci, mimo tragizmu dała dużą dozę optymizmu. Zacząłem myśleć metaforycznie: każdy dzień kończy się, i dotyczy to życia…
Ogłoszono mój numerek.
- Idę na wlewkę, Zuziu. Mogę zostawić przy tobie torbę i teczkę?
- Popilnuję.
C.D.N.

